czwartek, 4 sierpnia 2016

Nielegal #8/16

Zdelegalizować gżegżółkę! 
 
Język polski uchodzi za jeden z trudniejszych na świecie. Poza niedoścignionymi ą, ę, ć, ś, ń, ź oraz skomplikowanymi zasadami ortografii i interpunkcji mamy jeszcze całą masę wyjątków, które spędzają sen z powiek niejednemu obcokrajowcowi i oczywiście niejednemu uczniowi ;) Nauczyciele pewnie nie raz już słyszeli pytanie: po co tak komplikować ortografię? Czy „gżegżółka” nie mogłaby legalnie zostać „grzegrzułką”? Otóż mogłaby :D 

Na początek jednak krótko rozwinę przykład „gżegżółki” – pomoże to lepiej zrozumieć, gdzie leży problem. Otóż przede wszystkim należy wskazać, że zgodnie z zasadami ortografii po spółgłoskach: b, p, d, t, g, k, ch, j, w piszemy rz. Czyli omawiany wyraz łamie tę zasadę i stanowi wyjątek. Poloniści wskazują przyczynę takiego stanu rzeczy w jego etymologii. „Gżegżółka” – gwarowe określenie kukułki – to pierwotnie „zeżulka”, „zazulka”, „zezulka”, „zuzulka”, „żeżulka”, a następnie „żegżułka”, „żegzulka” (jako zdrobnienie od „zegzula”). Stopniowo przed z/ż zaczęło pojawiać się g (rzekomo w ramach skojarzenia dźwiękonaśladowczego). I może nawet etymologicznie wszystko by się zgadzało, gdyby nie ó, które w „gżegżółce” nie znajduje już żadnego uzasadnienia. Poza tym argument, że w tak zwanym międzyczasie, przed ż dodano g, wydaje się słaby dla kogoś kto zmaga się z nauką języka polskiego ;) A zatem, wracając do naszych polonistów, na pytanie dlaczego wbrew zasadom i logice „gżegżółkę” piszemy tak jak piszemy pozostaje im tylko odpowiedzieć: bo to wyjątek.
 
Podobnie sprawa ma się z odmianą zaimka „ta”. W pisowni używamy w bierniku zawsze „tę”, w mowie dopuszcza się oboczność, choć preferowane jest nadal „tę”. Ale w zasadzie dlaczego „tę”, skoro ciekawą/ładną/interesującą?  Jejku! Bo taka jest zasada… żadna siła argumentu – raczej argument siły.
 
Dość już dziwactw ortografii – pora na prawo ;) Skoro nie da się uzasadnić pisowni niektórych wyrazów, to może można je zmienić? Jak wiadomo język kształtuje się nieustannie i przez wieki. Zmiany potrzebują czasu, czasem bardzo dużo czasu. Tak jak „gżegżółka” przez wieki ewoluowała z „zazulki”, tak też trudno oczekiwać, że jednym ruchem zmieni się w „grzegrzułkę”. A jednak! Z pomocą przychodzi ustawa z dnia z dnia 7 października 1999 r. o języku polskim (Dz. U. z 2011 r. Nr 43, poz. 224, z późn. zm.). Zgodnie z art. 13 ust. 1 ww. ustawy Rada [Języka Polskiego], na wniosek ministra właściwego do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego, ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania, ministra właściwego do spraw szkolnictwa wyższego, Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Prezesa Polskiej Akademii Nauk lub z własnej inicjatywy, wyraża, w drodze uchwały, opinie o używaniu języka polskiego w działalności publicznej oraz w obrocie na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej z udziałem konsumentów i przy wykonywaniu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej przepisów z zakresu prawa pracy oraz ustala zasady ortografii i interpunkcji języka polskiego. Tym samym należy rozumieć, że w drodze uchwały ortograficznej, Rada może zmienić zasadę pisowni wyrazu, np. „gżegżółki”! Ot, przegłosować, że od jutra poprawny będzie zapis „grzegrzułka” ;)
 
O opinię w tej sprawie (interpretacji ww. przepisu i kompetencji w nim zawartych) poprosiłem Radę Języka Polskiego – jako instytucję najlepiej zorientowaną w swoich uprawnieniach. W odpowiedzi, prof. dr hab. Andrzej Markowski Przewodniczący Rady Języka Polskiego przy Prezydium PAN potwierdził moją interpretację wskazując, że do kompetencji Rady Języka Polskiego przy Prezydium PAN należy ustalanie zasad ortografii i interpunkcji, co oznacza także możliwość zmian w tym zakresie. Ponadto profesor przywołał przykład uchwały ortograficznej nr 18 Rady Języka Polskiego w sprawie zapisu tytułów czasopism i cykli wydawniczych (przyjętej na XXIX posiedzeniu plenarnym dn. 8 grudnia 2008 r.), kiedy to Rada skorzystała z omawianego uprawnienia. 
 
Praktyka jednak pokazuje, że nie ma co liczyć na uchwałę w sprawie „gżegżółki” czy zaimka „ta”. Tego rodzaju zmiany dokonują się latami, a wspomniana instytucja raczej nie jest i nie będzie zainteresowana przyspieszaniem tego procesu. I chyba dobrze, bo gdyby przyjąć zwyczaj częstych korekt w ortografii, dokonywanych za pomocą uchwał, to dopiero mielibyśmy bałagan. Ciężko byłoby być na bieżąco i nauczać, która pisownia aktualnie jest LEGALNA!
 
Na zakończenie przypomnę jeszcze apel profesora Jana MiodkaProszę was, abyście nie wymyślali dyktand, w których roi się od takich słów, jak gżegżółka czy rzeżucha. Takie dyktanda utrwalają megalomański mit o wyjątkowości i trudności polskiej ortografii. Musimy go obalić. Uczniowie potrzebują tekstów przeciętnych, które są zrozumiałe. Najlepiej losowo otworzyć książkę i podyktować pół strony. W taki sposób uczniowie nie zniechęcą się do ortografii i nauczą poprawnej pisowni. 
 

Mateusz Siek
Warszawa 3.08.2016 r.