Jeszcze niedawno Nielegal
był skromnym, niewyróżniającym się blogiem, o niewielkiej liczbie
odwiedzających go internautów. Jednak z początkiem roku uległo to
istotnej zmianie. Nielegal został wpisany do rejestru dzienników i
czasopism, oficjalnie stając się prasą – czasopismem dokładnie ;) Nadal
jest skromny i nie wyróżnia się, a liczba czytelników nie wzrosła
radykalnie, ale nie jest już blogiem! Choć w tym miejscu muszę od razu
sprostować, że sam wpis nie przesądził o tym, że właśnie czytasz
czasopismo, a nie bloga. To fantazja redaktora naczelnego lub raczej
upodobanie do pewnych wyolbrzymień, również formalnych, wpłynęło na taki
stan rzeczy.
Jakiś czas temu, szperając po sieci
natrafiłem na artykuł o obowiązku rejestracji blogów. Zgłębiając temat
szybko dokopałem się do publikacji o braku takiej konieczności.
Oczywiście oba poglądy prezentowali prawnicy, podpierając się wykładnią
własną i posiłkując fragmentami orzecznictwa. Krótko mówiąc, idealny
temat dla Nielegala (wtedy jeszcze bloga ;). Jednak zamiast zbadać
rzetelnie sprawę, poczytać, popytać itd. ogarnąłem z grubsza przepisy i
poleciałem do sądu z wnioskiem o rejestrację. Przyświecała mi myśl, że
żaden argument w tej dyskusji nie będzie cenniejszy od praktyki. Na
samodzielną analizę przyszła pora później…
Sam wniosek to
sprawa banalna. Wzór zamieszczony jest na stronie Sądu Okręgowego w
Warszawie. Lekko pomogłem mu w wyglądzie, załączyłem pisemne
oświadczenie redaktora naczelnego w trybie art. 25 ust. 2, 3 ustawy z
dnia 26 stycznia 1984 r. Prawo prasowe (Dz. U. z 1984 r., Nr 5, poz. 24, z późn. zm.;
dalej pp) i wpłaciłem 40zł opłaty sądowej (bo moje podatki na to nie
starczają :/ ). W międzyczasie wprowadziłem jeszcze na stronie
kosmetyczną zmianę – wszystkie dotychczasowe wpisy ponumerowałem, ale o
tym później. Dalej pozostało czekać na odpowiedź.
Po niespełna miesiącu przyszło postanowienie Sądu
Okręgowego w Warszawie, VII Wydziału Cywilnego Rejestrowego, o
dokonaniu rejestracji tytułu Nielegal w rejestrze dzienników i czasopism
pod pozycją PR 20055. Voila! Tyle słowem przydługiego wstępu –
godnego publikacji prasowej ;) A wracając do meritum, czy musiałem
rejestrować Nielegala? Wielu blogerów pewnie nawet się nie zastanawia
nad tak przyziemną sprawą jak status prawny ich bloga. Okazuje się
jednak, że kwestia ta nie jest ani oczywista, ani bez znaczenia.
Otóż, zaczynając od stanowiska o braku
konieczności rejestracji blogów, to koronnym argumentem jest fakt, że
przepisy określają jedynie obowiązek rejestracji dziennika lub
czasopisma. Zgodnie z art. 20 ust. 1 pp „wydawanie dziennika lub czasopisma wymaga rejestracji w sądzie wojewódzkim właściwym miejscowo dla siedziby wydawcy, zwanym dalej >>organem rejestracyjnym<<”. Natomiast w myśl art. 7 ust. 2 pkt 2 pp "dziennikiem jest
ogólnoinformacyjny druk periodyczny lub przekaz za pomocą dźwięku oraz
dźwięku i obrazu, ukazujący się częściej niż raz w tygodniu".
Analogicznie określono w art. 7 ust. 2 pkt 3 czasopismo – również druk
periodyczny lub przekaz za pomocą dźwięku oraz dźwięku i obrazu. Portal
internetowy, serwis internetowy czy blog nie zawiera żadnego z
wymienionych w ustawie elementów, tj. „druk periodyczny”, „przekaz za pomocą dźwięku” lub „przekaz za pomocą dźwięku i obrazu”. Literalnie wszystko się zgadza. Ustawa nie nakazuje rejestracji blogów. Wydawałoby się, że sprawa jest zamknięta.
Zanim jednak przejdę do
kontrargumentów, muszę stwierdzić, że brak jest również podstaw do
odmowy przez sąd rejestracji bloga. Wniosek o rejestrację wymaga podania
danych osobowych i adresowych redaktora naczelnego i wydawcy, tytułu,
określenia częstotliwości publikowania oraz wspomnianego wcześniej
oświadczenia naczelnego. Sąd nie ma więc możliwości stwierdzenia, że
wnioskowany tytuł nie mieści się w ustawowych ramach dziennika lub
czasopisma. Nie ma trybu dopytania, czy tytuł będzie wpisywał się w
definicję z art. 7 ust. 2 pkt 2 lub 3 pp, ani faktycznego sprawdzenia
tego w Internecie - przed rejestracją publikować nie wolno. Ale to
wszystko raczej w ramach dygresji…
Współczesna linia orzecznictwa skłania się do uznania katalogu z art. 7 ust. 2 pkt 2 i 3 pp za katalog otwarty, w którym „druk periodyczny”, „przekaz za pomocą dźwięku” lub „przekaz za pomocą dźwięku i obrazu”
są tylko przykładami. Natomiast rolę tych przepisów sprowadza się
wyłącznie do określenia periodyczności publikacji prasowej, nie zaś
samej jej istoty. Innymi słowy, służą dokonaniu rozróżnienia, czy dana
prasa jest wydawana z częstotliwością dziennika, czy czasopisma. W
postanowieniu Sądu Najwyższego z dnia 15 grudnia 2010 r., sygn. III KK 250/10 wskazano, że „Przekazy
periodyczne rozpowszechniane za pośrednictwem Internetu, dostępne dla
nieograniczonej liczby osób, mogą mieć postać dzienników bądź czasopism –
w zależności od interwału ukazywania się”. Taką wykładnię
może uzasadniać potrzeba dostosowania przepisów ustawy do dynamicznie
zmieniającej się rzeczywistości. PRL wyraźnie nie spodziewała się
inwazji Internetu na kraj. Przecież to, co kiedyś się nam nawet nie
śniło, teraz jest naszą codziennością. Zapomniano tylko zmienić ustawy
:/
Co więc wyznacza granice i czy
rejestrować trzeba wszystko? Z pomocą przychodzi orzecznictwo -
Postanowienie Sądu Apelacyjnego w Łodzi I Wydział Cywilny z dnia 18
stycznia 2013 r. sygn. akt I ACa 1032/12, zgodnie z którym: „W
świetle przepisu art. 7 ustawy prawo prasowe cechą dystynktywną „prasy”
jest periodyczność przekazu, jego ogólnoinformacyjny cel, a także
poprzedzający samą publikację proces przygotowania redakcyjnego.
Wszystkie te przymioty może spełniać także przekaz internetowy w formie
bloga. Jak trafnie podkreślił WSA w Warszawie o tym, czy publikacja
internetowa ma charakter prasowy, decydować powinien cel, jakiemu ma
służyć. Skoro rolą i zadaniem prasy jest rozpowszechnianie informacji,
to periodyczność przekazu, czyli cyklicznego informowania opinii
publicznej o określonych faktach społecznych, ekonomicznych,
gospodarczych, politycznych, oświatowych, kulturalnych, pod oznaczonym
tytułem, nazwą, adresem czy nawet linkiem, wskazywać będzie na cel, jaki
realizuje redakcja, wydawca czy autor danej publikacji elektronicznej,
na stworzonej specjalnie w tym celu stronie internetowej (vide
postanowienie WSA w Warszawie z 30 października 2008 r., II SA/Wa
1885/07, Lex nr 521930).” Powyższy fragment uzasadnienia nie
rozstrzygaja jednak, czy wszystkie blogi rejestrować? Daje raczej
wskazówki, na co należy zwrócić uwagę przy ocenie konkretnego przypadku,
tj. periodyczność przekazu, ogólnoinformacyjny cel, proces
przygotowania redakcyjnego. W mojej ocenie Nielegal się załapał – Sąd
Okręgowy w Warszawie niejako to potwierdził :D
Jednak sprawa nadal nie jest oczywista i prosta. Na stronie ww. sądu możemy bowiem przeczytać: „Rejestracja
stron i portali internetowych jest dokonywana, jeżeli spełnia
przesłanki określone w art. 7 ust. 2 pkt. 2 ustawy z dnia 26 stycznia
1984 r. Prawo Prasowe (Dz. U. Nr 5 poz.24 z 1984 r. ze zm.), tj. ukazuje
się w Internecie za pomocą dźwięku lub dźwięku i obrazu.”. Czyli jakby w Sądzie Okręgowym w Warszawie stosowano wyłącznie literalną wykładnię przepisów…
W tym miejscu warto wyjaśnić jeszcze
jedną kwestię. Cała ta dyskusja, czy blogi powinny być rejestrowane, nie
stanowi jedynie akademickiej papki i nie służy nurzaniu się w
oderwanych od życia teoriach. Zgodnie z art. 45 pp „Kto wydaje dziennik lub czasopismo bez rejestracji albo zawieszone – podlega karze grzywny.” To już przyziemna sprawa, nawet bardzo, bo kara grzywny mieści się w widełkach od 20zł do 5000zł!
Reasumując:
1. Blogi należy rejestrować,
jeżeli wypełniają złożoną definicję prasy: ukazują się periodycznie; nie
tworzą jednorodnej, zamkniętej całości; opatrzone są stałym
tytułem/nazwą; oznaczane są kolejnymi numerami i datami; cechują się
ogólnoinformacyjnym celem; publikację poprzedza proces redakcyjny.
2. Brak rejestracji może
skutkować ukaraniem grzywną, jednak odwołując się do zdrowego rozsądku i
niskiej społecznej szkodliwości, raczej nie należy się obawiać surowych
kar ;)
3. Jednorazowy koszt rejestracji to 40zł – tyle kosztuje zostanie wydawcą i redaktorem naczelnym ;)
Mateusz Siek
Warszawa 21.01.2016 r.