Siódme: nie kradnij! Nawet w Internecie! [cz. I]
Pewnie
większość osób zdaje sobie sprawę z tego, że w Internecie prawo również
obowiązuje, a w tym także prawa autorskie. Te zaś są masowo naruszane i
bez skrępowania pogwałcane. Internet jest ogromnym polem bitwy - nowym
frontem wojny o własność intelektualną. Ale mało kto wie, jak dużo osób
stoi po ciemnej stronie mocy i prawdopodobnie ma na swoim koncie
naruszenie praw autorskich. A ile osób całkowicie nieświadomie było
świadkiem kradzieży lub nawet pochwalało ją?
Jak przystało na autora, zacznę [część I] omawianie tego tematu od…
siebie, a konkretnie od publikowania treści w Internecie. To częste
okoliczności, kiedy nieświadomie dopuszczamy się naruszenia czyichś praw
autorskich. Całkiem niewinne zdjęcie doklejone do naszego
(najprawdopodobniej naszego) tekstu, czy zbyt obszerny cytat szybko
przeradzają się w pospolitą kradzież lub plagiat. Mam oczywiście na
myśli działania nieintencjonalne, bo tylko takie znajdują wytłumaczenie.
Kradzież popełniana umyślnie jest, w tym kontekście, zwyczajnie nudna,
gdyż kradnący doskonale wie co robi i nie wymaga to szerszych analiz.
Natomiast jeśli nie zajmujemy się publikowaniem żadnych treści, to i tak
warto zastanowić się nad legalnością, tego co przeglądamy w sieci. W
jakim świetle kradzież zdjęcia czy tekstu stawia portal, stronę lub
nawet małego bloga?
Kwestia fundamentalna: co jest przedmiotem praw autorskich? Zgodnie z art. 1 ust. 1 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2016 r., poz. 666, z późn. zm.) „Przedmiotem
prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o
indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie
od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór)”. Czyli każde zdjęcie, grafika, tekst, film, utwór muzyczny itd. Natomiast w myśl art. 4 ww. ustawy „Nie
stanowią przedmiotu prawa autorskiego:1) akty normatywne lub ich
urzędowe projekty; 2) urzędowe dokumenty, materiały, znaki i symbole; 3)
opublikowane opisy patentowe lub ochronne; 4) proste informacje
prasowe.”
A co w takim razie oznacza, że utwór jest przedmiotem praw autorskich? Jak wskazano w art. 16 ww. ustawy „(…),
autorskie prawa osobiste chronią nieograniczoną w czasie i
niepodlegającą zrzeczeniu się lub zbyciu więź twórcy z utworem, a w
szczególności prawo do: 1) autorstwa utworu; 2) oznaczenia utworu swoim
nazwiskiem lub pseudonimem albo do udostępniania go anonimowo; 3)
nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego
wykorzystania; 4) decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu
publiczności; 5) nadzoru nad sposobem korzystania z utworu.”
Oznacza to w praktyce, ze bez zgody autora nie wolno nam w żaden
sposób korzystać z takich utworów. Żadnego przeklejania zdjęć, muzyczki w
tle strony, czy grafik ściągniętych z Google.
W tym miejscu pora obalić 4 główne mity, które rzekomo wszystko usprawiedliwiają ;)
1) Nie jest istotne, czy strona na którą chcemy wrzucić dany utwór jest komercyjna, czy prywatna.
Prawa autorskie w tym względzie nie rozróżniają sposobu użytkowania.
„Nadzór nad sposobem korzystania z utworu” dotyczy również działalności
non-profit, hobbistycznej lub „marginalnej”.
2) Na stronie, z
której chcemy coś „pożyczyć” nie musi być żadnego formalnego
zastrzeżenia praw, tj. ©, ®, Copyright, czy All Rights Reserved aby
prawo obowiązywało. Jak wskazano w art. 1 ust. 4 ww. ustawy
„Ochrona przysługuje twórcy niezależnie od spełnienia jakichkolwiek
formalności”. Umieszczenie noty zastrzegającej jest nieistotne z punktu
prawa. Działa natomiast psychologicznie – ktoś czuwa nad swoim utworem
;)
3) Wpisanie źródła lub autora nie załatwia sprawy.
Takie działanie nie powoduje, że autor ma nadzór nad sposobem
korzystania z utworu. A w skrajnym przypadku może nawet podwójnie
naruszać prawa autorskie, gdyż autor ma przecież także prawo do
udostępniania utworu anonimowo…
4) To co jest w Internecie nie staje się częścią domeny publicznej przez sam fakt umieszczenia w Sieci.
Jeśli coś trafiło do Internetu, to absolutnie nie oznacza, że stało się
wspólną własnością. Choć Sieć jest fascynującym instrumentm
globalizacji, to jego użytkownicy nie tworzą wesołej komuny, gdzie
każdy, z każdym wszystkim się dzieli. Własność istnieje ;)
Kwestią odrębnie uregulowaną jest tzw. prawo cytatu. Jak wskazano w art. 29 ww. ustawy „Wolno
przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki
rozpowszechnionych utworów oraz rozpowszechnione utwory plastyczne,
utwory fotograficzne lub drobne utwory w całości, w zakresie
uzasadnionym celami cytatu, takimi jak wyjaśnianie, polemika, analiza
krytyczna lub naukowa, nauczanie lub prawami gatunku twórczości.” Z zastrzeżeniem art. 34 tej ustawy, zgodnie z którym „Można
korzystać z utworów w granicach dozwolonego użytku pod warunkiem
wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła. Podanie twórcy i
źródła powinno uwzględniać istniejące możliwości. Twórcy nie przysługuje
prawo do wynagrodzenia, chyba że ustawa stanowi inaczej.”
Reasumując, aby być uczciwym, nie narażać się na konsekwencje
prawne, do korzystania z danego utworu wymagana jest zgoda autora. Ale
to nie koniec i nie kropka.
W tym miejscu warto jeszcze na chwilę wrócić do pojęcia domeny publicznej.
Są to bowiem wszystkie utwory, które nie są objęte prawami autorskimi.
Mogły trafić do domeny publicznej z powodu wygaśnięcia praw autorskich
(np. w Polsce 70 lat po śmierci autora wygasają autorskie prawa
majątkowe) lub z uwagi na niepodleganie prawom autorskim (np. w USA
wszystkie utwory powstała ze środków publicznych, m.in. materiały NASA).
Z takich zasobów można korzystać do woli. W szerszym rozumieniu są
dobrem ogólnym, należącym do ludzkości :P Polecam stronę z katalogiem
zbiorów pozostających w domenie publicznej: http://domenapubliczna.org/
Analogicznie do zdjęć NASA, również zdjęcia Prezydenta Obamy
(wykonane za publiczne pieniądze) są częścią domeny publicznej. A
fotografie naszego Prezydenta? Też są wykonywane za publiczne pieniądze i
na tym podobieństwo się kończy :/ Na stronie Prezydent.pl możemy przeczytać notkę następującej treści (stan na dzień 7.09.2016 r.): „Autorskie
prawa majątkowe do wszystkich zdjęć fotografów Kancelarii Prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej przysługują Kancelarii. Zdjęcia pochodzące z
oficjalnego serwisu fotograficznego Kancelarii Prezydenta RP mogą być
wykorzystywane jedynie w celu ilustrowania materiałów, dotyczących
działań Prezydenta RP. Jakakolwiek ingerencja w integralność zdjęcia - w
tym kadrowanie czy obróbka graficzna - jest niedozwolona. Wszelkie
wykorzystywanie zdjęć pochodzących z oficjalnego serwisu fotograficznego
Kancelarii Prezydenta RP w celach komercyjnych lub w materiałach o
charakterze politycznym jest zabronione.” Byłoby smutno ale
legalnie, gdyby Prezydent nie podpisał (lub przynajmniej by nie
opublikowano – żart!) ustawy z dnia 25 lutego 2016 r. o ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego (Dz. U. z 2016 r., poz. 352). Tymczasem w art. 5 ww. ustawy czytamy, że „Każdemu
przysługuje prawo do ponownego wykorzystywania informacji sektora
publicznego: 1) udostępnionych w systemie teleinformatycznym (…)”. Natomiast zgodnie z art. 2 ust. 2 ww. ustawy „Przez
ponowne wykorzystywanie należy rozumieć wykorzystywanie przez osoby
fizyczne, osoby prawne i jednostki organizacyjne nieposiadające
osobowości prawnej, zwane dalej „użytkownikami”, informacji sektora
publicznego, w celach komercyjnych lub niekomercyjnych innych niż
pierwotny publiczny cel, dla którego informacja została wytworzona.”
Notka na stronie Prezydent.pl, stoi co nieco w opozycji do tych
przepisów ;) Tym samym potwierdza się teza stawiana na wstępie: tak
wiele osób działa na NIELEGALU…
cdn.
Mateusz Siek
Warszawa 7.09.2016 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz